bardzo dawno... na pierwszym roku studiów , a było to w okolicach 1997
roku ;-) po raz pierwszy spotkałam się z haftem krzyżykowym w formie
obrazu. Sam haft wcześniej znałam, bo moja mama wyszywała , ozdabiała
obrusy, serwety itd. Wisiał też co prawda na ścianie (i wisi nadal) mały
hafcik z ptaszkami, ale jakoś nie specjalnie na niego zwróciłam uwagę.
Aż do tego czasu. Tego: dawno dawno temu...
Na
uczelnię dojeżdżałam i korzystałam z gościny dalekiej krewnej. I to
właśnie u niej zobaczyłam ten obraz. A raczej haft, który jeszcze nie
był oprawiony. I zachciało mi się taki mieć - własnoręcznie wyszyty.
Coś
tam wiedziałam że haftuje się ze schematu (mama miała jakieś kserówki,
czy odbitki) , ale ten obraz był wyszyty, schematu nie miał, internetu
nie było tak jak teraz, a jak był to nie sądzę żeby można było znaleźć
coś takiego itd itd.
I wiecie co? tak się na ten obraz uparłam, że
haft został mi pożyczony i haftowałam patrząc na niego ! A muliny?
muliny dobierałam sama.
Z zasobów mojej mamy schowanych w wersalce. A
czego nie znalazłam, to szłam do pasmanterii z haftem i dobierałam na
oko (przykładając do haftu) motki muliny ariadna.
Jak sobie teraz o tym myślę, to nasuwają mi się dwa określenia tej sytuacji: wariactwo i masakra !
Wyszywanie trwało do sesji, bo wiadomo, egzaminy a i też jak najszybciej chciałam haft oddać, co by go nie zniszczyć.
Zostało tylko tło. I one mnie zatrzymało. Nie wiedziałam jaki kolor zrobić: lila róż? błękit? kremowy?
i tak zostało do dziś.
I chyba już tak zostanie na zawsze. Bo w sumie też wtedy nie wiedziałam że bez tła może być. Teraz już wiem ;-)
Haft na wysokość ma ok 50 cm. Czyli dość spory.
I
właśnie teraz będąc w Polsce na wakacjach dopadłam spakowane pudła z
moimi skarbami i wyszperałam ten haft i kilka innych żeby tu pokazać.
Nie
był to mój pierwszy haft. Pierwszy był zajączek z koszykiem, wyszywany
tą samą metodą, ale o wiele prostszy. Jakoś go niestety nie mogłam
znaleźć.
Ten haft jest moim DRUGIM ! I jestem z niego dumna.
Tylko wyprać się go boję, ze względu na nici nie wiadomego pochodzenia.
Ale jeszcze kiedyś (może na kolejnych wakacjach) wyprasuję go i oprawię.
Dzień dobry. Proszę Pani ja normalnie podziwiam. Ja też torchę iksuję ale takie dzieło to bym chyba iksował do starości bo ja jestem w tych iksach bardzo powolny.
OdpowiedzUsuńDobrego dnia Kuba.
Dziubania to tu było...
OdpowiedzUsuń