Zapisałam się na wspólne wyszywanie. Zabawa na fb. Wyszywamy wróżki. Mój wybór to Gwen, autorstwa Nory Corbett.
Chociaż to taka bardziej czarownica, skrzydełek brak. W oko wpadła jeszcze jedna, ale to w późniejszym terminie.
Wzór oryginalnie jest przedstawiony na ciemnym tle, w sensie na ciemnej kanwie haftowany. Ja takiego materiału nie posiadam, kupić chciałam, ale nie było. Więc wyjęłam mój najfajniejszy beżowy, i pomyślałam co by go pofarbować. Użyłam do tego mojej ulubionej herbaty. Kilka razy. Aż w końcu wyszedł mi zamierzony efekt. Rozmazane, zorbabrane, nie równe chmurki.
A tak się prezentuje, w rogu kawałek w kolorze pierwotnym.
I już tam pierwsze krzyżyki są.
Na razie zaczęłam czarnym. Z czternastu kolorów mam tylko sześć. Więc najpierw te wyszyję, a później wszystko zależy od tego jak szybko zaopatrzę się w resztę. Plus koraliki.
Po wczorajszym wieczorze mam tyle:
I tak sobie dziubię.
Kolejka hafcików została zaburzona.
A że są w kolejce pilniejsze sprawy, więc pewnie będą się hafciki przeplatać.
To by było na tyle.
Mysli Gwenowe
P.s. Dzięki za podpowiedzi odnośnie wróżek z salu ;) kilka szufladek w głowie mi się otworzyło. ;*
Jestem ciekawa efektu końcowego. Będę czekała z niecierpliwością, to na pewno ;)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na Gwen w całej okazałości :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Fajny efekt farbowania! Chyba muszę spróbować, bo zapasy kanwy białej i beżowej mam spore :-)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa Twojej czarownicy :)
OdpowiedzUsuńFajny sposób na farbowanie :)
Będę czekać na dalsze postępy w pracach nad Gwen, bo może i znam ten haft, ale nazwa nic mi nie mówi.
OdpowiedzUsuńŚwietnie Ci wyszło farbowanie :)
Z niecierpliwością czekam na następny post:)
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada.
OdpowiedzUsuń