Teraz się oswajamy. (tzn ja i maszyna- z chłopakami jestem oswojona ;-))
A ja uszyłam woreczek. Najpierw wyszyłam kwiatuszki, a później już jakoś poszło ;-)
W środku jest mniejszy woreczek, a w nim suszona lawenda. I tak sobie jest i pachnie.
Woreczek ma już nową właścicielkę.
A jest nią McDulka. Tak to się to życie układa, a świat jest taki mały, że znana mi wcześniej McDulka zamieszkała w Madrycie. I wczoraj mogłyśmy się spotkać i pogadać !!
A ja dostałam broszkę:
I już jesteśmy umówione na dalsze pogaduszki ;-)
Dziękuję za miłe spotkanie!
Pięknie wykonałaś te woreczki, i jaki śliczny haft wstążeczkowy..
OdpowiedzUsuńSuper woreczki. A co do maszyny to ja sie ze swoją jeszcze nie zapoznalam... ale wstyd ;)
OdpowiedzUsuńWidać, że maszyna poddaje się temu oswajaniu bez problemu. Woreczki bardzo udane!
OdpowiedzUsuńSuper że masz maszynę i nową koleżankę.
OdpowiedzUsuńojej jaki piękny kwiatuszek na woreczku! śliczne cudeńko!
OdpowiedzUsuńWoreczek uroczy :)
OdpowiedzUsuńMiło jest na obczyźnie spotkać rodaczkę, w dodatku z podobną pasją :)
Woreczek super, też uczę się szyć - szczególnie woreczki do transferów :)
OdpowiedzUsuńto ja dziekuje za spotkanie i za woreczek :)
OdpowiedzUsuńserdecznie pozdrawiam
prześliczne woreczki; mam ogromną słabość do podobnych dzieł:)
OdpowiedzUsuń