Podczas świąt zrobiliśmy sobie małą wycieczkę do Toledo.
Naparstki z tego miasta już mam, ale nie mogłam się oprzeć, żeby jeszcze dwóch nie dokupić. Te są takie bez napisu nazwy miasta. Jeden z pięknymi bucikami do flamenco i fachlarzykiem, a drugi ze słynnym rycerzem i jego giermkiem.
Naparstków w gablotce stało chyba z dwieście.
Tak sobie człowiek myśli, że jak kolekcjonuje to dobrze by było mieć w swoich zasobach wszystko co zdobyć można. No można. Mieć piękną i kompletną kolekcję. Tylko.....
Ceny....
Ehhh
Ja to chyba będę sobie wybierać te, które mi się podobają. ;)
I stawiać obok tych które dostaję od dobrych duszyczek.
Dziękuję ;)
Myśli toledowo naparstkowe
jako nie-maniaczka naparstków - zachwycam się. Bardzo, bardzo, bardzo... :)
OdpowiedzUsuńMnie naparstki nie ruszają, ale jak w oszałamiającej ilości równiutko stoją na półeczce to mnie oczarowują :)
OdpowiedzUsuńSą przepiękne!
OdpowiedzUsuńNo tak, ceny naparstków za granicą (a portfel z wypłatą polską ;) są nie do przeskoczenia...
Pozdrawiam serdecznie :)
Bardzo ładne naparstki :)
OdpowiedzUsuńI have the first two thimbles. They are beautiful.
OdpowiedzUsuńKiss