poniedziałek, 17 grudnia 2012

PATRIOTYZM DO WŁASNYCH WYTWORÓW

jak to po moim ostatnim wpisie 'po hiszpańsku' nazwała Anna (tutaj) spotykany jest bardzo często.
Wiadomo, każdy chwali swoje. Ja też lubię polskie wyroby (zwłaszcza kiełbasę swojską ;-) ale i innymi nie polskimi nie pogardzę (ale kiełbasy takiej już nie znajdę ;-)
I o ile polskie sklepy są zawalone produktami  nie polskimi, o tyle w hiszpańskich sklepach ciężko znaleźć niektóre ulubione rzeczy. Np. słodycze, dobrze że milka i kinder jest.
No ale nie o tym ja dziś chciałam.
ale....
Wydaje mi się że jak już coś się zapożycza 'skądś'  to lepiej to zostawić w takiej formie (czytaj nazwie) w jakiej się wzięło. I tak np. jak już się bierze restaurację z żółtym pajacem to zostawić Mc Driva, a nie robić Mc Auto.
I jeszcze super bohater Spiderman. Nawet w Polsce dzieci będą mówić na niego Spajdermen, ale dzieci hiszpańskie będą wołać Spiderman ! (czytaj tak jak napisane)

Przykładów można mnożyć.

I przy okazji pojawia się pytanie do wielu nazw używanych w Polsce, dlaczego się je zmienia tworząc inne wyrazy? zapożycza, zmienia końcówki itd itd.

Ale na ten temat to niech się już wypowiedzą jezykoznawcy.
Ja tylko napisałam jak to wygląda moim okiem w Hiszpanii ;-)
czasem jest zabawnie ;-)


2 komentarze:

  1. A najlepiej oglądać reklamy i nie spaść z krzesła lub tapczanu. Do dziś wspominamy kilka oryginalnie brzmiących hiszpańskich nazw Chrysler - hryzler, Colgate - kolgate, Zamiast Pampmers - w Hiszpanii znajdziesz Dodot (to to samo).

    OdpowiedzUsuń
  2. a mi się nie podoba takie zapożyczane słówek, zwłaszcza w Polsce:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde pozostawione tu słowo ! ;-)