O tym że rzucałam biszkoptem już pisałam. Ale tym , do czego ten biszkopt był potrzebny - już nie ;-)
Przekroiłam go na pół (biszkopcik) w środek dałam masę budyniową... a później... w górnym biszkopcie wykroiłam kółeczka. Na masę budyniową nałożyłam biszkopt dziurawy, a w dziurki razem z Tutusiem powkładaliśmy smakołyki. Czyli to co mieliśmy pod ręką: kawałek czekolady, cukiereczki ozdobne, a tym razem nawet na pół przekrojone krówki ;-) nie we wszystkie dziurki, żeby było ciekawiej kto na co trafi. Można też dać orzeszki, żelki, kto co lubi. Później dziurki zostały zakryte, a na wierzchu pojawiła się galaretka ;-)
I tak to wygląda.
I przy jedzeniu są emocje.... co też mi się trafiło ...?
I jak? ślinka pociekła ?
;-)
Eh ty Babo niedobra. A ja na diecie :)
OdpowiedzUsuńA Ty tu takie smaki robisz. Oj nieładnie, nieładnie tak się znęcać nad koleżankami :)
Michalina
Popieram koleżanke wyżej, a Ty nam takie smaki robisz, kiedyś robiłam podobne ciasto,tylko w te dziurki wkladałam bakalie,pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńoj pociekła pociekła.za te wpisy o jedzeniu powinnaś być ukarana;)
OdpowiedzUsuńa pomysł z dziurawymi niespodziankami tak fajny, że wykorzystam go przy Torcie dla Bartka.
Ciecze;-)
OdpowiedzUsuńPociekła to za mało! Poleciała strumieniem :P
OdpowiedzUsuńaż ślinka cieknie :)
OdpowiedzUsuńPoleciała!!!
OdpowiedzUsuńnieee, bo ja nie lubię słodyczy...o kiszonego bym zjadla
OdpowiedzUsuńOj, Ty , Kusicielko !!!!
OdpowiedzUsuń;)
Apetycznie, ale ja na diecie, nie dam się:) Biszkoptem też rzucam od jakiegoś czasu, czytałam też o serniku, ale nie odważyłam się:)
OdpowiedzUsuń