Pierwszy raz zobaczyłam je u First Indian Summer i zapragnęłam mieć takie same. O ile 'mieć' jeszcze mogło się udać, to już 'takie same' nie bardzo. Ale zawzięłam się!
Rano nazrywałam lawendy. A po południu zabrałam się za robotę.
Przy pierwszej pałeczce... grrrrr.... hmmm dobrze że lawenda uszu nie ma ;-) No i wyszła taka cieniusieńka pałeczka. Uzupełniona innym kolorem bo okazało się , że jak dla mnie metr wstążeczki to jednak za mało.
Z drugą już poszło lepiej, a z trzecią to już bajka. Żartowałam. Trzecią zrobiłam trochę inaczej, przeplatałam co gałązkę, a nie co dwie. Więc trochę trudniej mi było, ale się udało.
A tutaj wszystkie trzy . Pierwsza po lewej to ta bidulka pierwsza ;-) HE HE
i pomału do przodu...
Robiło się bardzo przyjemnie, tak już od drugiego okrążenia. Jedyne co nie jest fajne, to to , że od czasu do czasu jakiś pajączek wyleciał i takie małe okropnie gryzące robaczki ! skąd to się wzięło? Nikt nigdy nie pisze że lawenda ma robaczki (no bo w kwiatach siedzą robaczki) , no chyba że tylko hiszpańska ma.
A lawendy nie wytrzepiesz, chyba że od razu z kwiatkami.
Mimo robaczków, mam ochotę na więcej !
A jak pachną !! sam bukiecik nie pachnie tak mocna jak ta pałka ! jak to jest możliwe?
Jeśli patrząc na moje pałeczki nie naszła Was ochota na zrobienie takich, zajrzyjcie na blog First Indiana Summer = wtedy Was najdzie ;-) dziękuję za kursik.
I jeszcze jeden dziś miałam debiut, roladkę truskawkową zrobiłam.
ma ktoś ochotę?
Dla mnie pyyyyychaaaaa !
Lawenda to świetna sprawa, a pałeczki muszą pięknie pachnieć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wszystkie trzy lawendowe pałeczki przepiękne, szkoda tylko że nie mogę poczuć zapachu.
OdpowiedzUsuńRolada wygląda smakowicie!
Ja mam ochotę na roladę! Odwzajemniam się jutro plackiem z jagodami. Ciekawy pomysł z tymi pałeczkami.
OdpowiedzUsuńCudowne pałeczki, w następnym roku postaram się zrobić podobne:)
OdpowiedzUsuńa to już można zbierać lawendę? ja zasadziłam pierwszy raz w tym roku i mam takie kwiatki, chętnie bym zrobiła takie pałeczki możesz coś więcej napisać? świetnie to wygląda, co za pomysł!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńzajrzyj na blog na którym się wzorowałam ;-)
UsuńPiękne Ci wyszły!!Wszystkie trzy!A ta jasna wstążka jaka śliczna!Tylko zastanawiam się dlaczego nie starczyło Ci wstążki...
OdpowiedzUsuńCieszę się,że skorzystałaś:)Pozdrawiam!
Ćwiczenia czynią mistrza - lawendowe wrzeciona jak ta lala:)))
OdpowiedzUsuńJa swoje robię z 46 gałązek lawendy i przeplatam co dwie gałązki.
Pozdrawiam serdecznie
A ja "wrzecionka" znam od kilku dobrych lat - były na różnych blogach i forach. Nawet zakupiłam lawendę bo chciałam spróbować.... No cóż to co do mnie dotarło, to był lawendowy koszmar, jakieś malutki 10 cm oblaltujące kikutki hehehehe. Zresztą na zapach lawendy jestem uczulona, więc piękny widok lawendowych pól wolę podziwiać przez ekran.
OdpowiedzUsuńCiasto pysznie wygląda :)
Bardzo fajnie ci to wyszło :-) udany debiut :-)
OdpowiedzUsuńnormalnie wciąż się literówki czepiam:
OdpowiedzUsuńno no ależ one pomysłowe...piękne pałeczki madziorka wyszły
ślicznie Ci wyszły te lawendowe pałeczki, super!!!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
Pamiętam te pałeczki lawendowe kiedy odwiedzałam Prowansję. W powietrzu unosił się zapach lawendy a wkoło słychać było tylko cykady - ale to było podwójnie denerwujące. Tym bardziej że wówczas byłam w ciąży.
OdpowiedzUsuń